Wszystko ma swój czas…

I wyruszyli z Sukkot, i rozłożyli się obozem w Etam, na skraju pustyni. A Pan szedł przed nimi w dzień w słupie obłoku, by ich prowadzić w drodze, a w nocy w słupie ognia, aby im świecić, żeby mogli iść dniem i nocą. Nie ustępował sprzed ludu słup obłoku w dzień ani słup ognia w nocy. – Wj 13,20-22

Jak ten czas szybko leci!” – jakże często to powtarzamy.  Przecież czas biegnie swoim rytmem. 365 dni w rok, 24 godziny w dobę, 60 sekund w minutę… Co w tym nadzwyczajnego? Może z perspektywy doświadczenia, te słowa o czasie, który szybko ucieka, nabierają innego wymiaru? Faktycznie, czas jakby przyspieszył. A może gorzej go wykorzystujemy? Może bardziej przepływa nam przez palce? Jest przecież tyle „pożeraczy czasu”, że marnując go, dopiero z perspektywy przebytej drogi widzimy, że zbyt dużo go nie mamy? Czas płynie jak ziarenka w klepsydrze. Klepsydra jest symbolem mijającego życia. Jedno po drugim ziarenko piasku przechodzi z górnej do dolnej jej połowy. Z perspektywy dziecka wydawać się może, że górna połowa klepsydry jest wypełniona mnóstwem ziaren, a tym samym sprawia wrażenie, że jest nieskończonym czasem. Dla nas dorosłych, im starsi jesteśmy, tym ziarnka piasku zdają się płynąć coraz szybciej. Tych ziarenek na górze jest coraz mniej. Nasze dni i lata wydają się mijać coraz szybciej. Dzisiaj pytamy zdziwieni: „Co, znowu Sylwester?” „Minął kolejny rok?”. Chociaż zmiana roku ma charakter umowny, to jednak wywołuje w nas refleksję. Siłą rzeczy spoglądamy wstecz na minione dni roku. Zastanawiamy się, czy był on szczęśliwy? Każdy z nas ma swoje doświadczenia radości i trosk minionych 365 dni.

Takie jest nasze życie tu na ziemi, pracujemy, podejmujemy różnego rodzaju działania, wychowujemy kolejne pokolenia, przeżywamy wielkie radości, ale też i nie raz z naszych oczu płyną łzy. Chociaż są rzeczy których zmienić nie możemy, chociaż czasem musimy pogodzić się nawet z bolesnymi przeżyciami, to jednak mamy pewność, że w tym mijającym roku nie byliśmy sami, że był z nami Bóg, że znaleźli się ludzie, którzy byli nam życzliwi i pomocni.

Cytat umieszczony na początku o tym nam przypomina. Przypomina historię Narodu Izraelskiego, który to wyrusza z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Po wielu latach niewoli egipskiej Bóg postanawia ulżyć doli swojego ludu i wyprowadza ich z kraju ciemiężców. Wybiera Mojżesza, by był przewodnikiem – chociaż z ludzkiego punktu widzenia do tego się nie nadawał. Miał wadę wymowy. Do tego jego życiorys nie był krystalicznie czysty. A jednak, wiedząc  to, Bóg go właśnie wybiera. Co skłoniło Izraelczyków do zerwania kajdanów niewoli i wyruszenia w drogę w stronę wolności? Decydującą postacią w tej historii nie był Mojżesz. Najważniejszym czynnikiem była ufność, że Pan Bóg będzie z nimi, że Bóg będzie tym, który przeprowadzi ich nawet przez najcięższą próbę. Bez wiary pozostaliby w Egipcie i dalej wykonywaliby niewolniczą pracę. Bez wiary nie podjęliby się trudu przemierzania pustyni, bo zbyt wiele na niej niebezpieczeństw. Bez wiary nie uciekaliby przed doskonale uzbrojoną armią egipską, bo przecież sami nie mieli uzbrojenia. Potrzebowali cudu! Cud ten polegał na uczynieniu pierwszego kroku w stronę wolności. By do tego doszło potrzebowali Bożej obietnicy i Bożego prowadzenia. 

To słowo kierowane jest również do nas w ostatni dzień roku kalendarzowego. Bóg tak jak szedł z Mojżeszem i jego ludem, tak szedł z nami w tym mijającym roku. Więcej – obiecuje, że będzie nadal nas prowadził! Czy my się różnimy od Żydów czasów Mojżesza? Mamy te same cele. Jesteśmy w drodze. Tęsknimy za wolnością. Bóg zapewnia nas, że i w tej naszej wędrówce jest tym, który prowadzi nas w dzień i w nocy. Chce byśmy uczynili ten pierwszy krok. Do tego potrzeba wiary i ufności.

Podjęcie trudu wyruszenia w drogę razem z Bogiem wcale nie oznacza, że będzie to szeroka, bezpieczna i bez dziur autostrada. Boże prowadzenie nie jest bowiem złudną obietnicą łatwego i przyjemnego życia. Wędrówka to trud, to zmęczenie, to pokonywanie samego siebie, własnych ułomności, własnej wygody. Bóg nie obiecuje nam drogi pozbawionej kłopotów problemów. Jednak idąc z Bogiem możemy doświadczyć, że przekraczać będziemy to co wydaje się być nieprzekraczalne. To co do tej pory budziło lęk i drżenie, mimo wszystko zostaje pokonane.

Dlatego spoglądając wstecz, zwłaszcza na te trudne momenty mijającego roku spróbujmy właśnie spojrzeć w ten sposób na Boże prowadzenie. Bóg z nami szedł umożliwiając nam drogę, wbrew przeciwnościom. Bóg idzie, a my wraz z Nim. Chociaż życie nas nie oszczędza, chociaż często wiatr wieje w oczy, to nic nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga. Dlatego dziękując Bogu za kończący się rok, za Jego błogosławieństwo, za Jego prowadzenie spróbujmy też zastanowić się nad tym, czy czegoś nie przegapiliśmy, czy czasem nie zmarnowaliśmy jakiejś chwili na spotkanie z Bogiem i z człowiekiem, czy skorzystaliśmy z tej obietnicy prowadzenia Bożego i czy daliśmy się Mu prowadzić?Do tych wszystkich podsumowań które musimy na  koniec roku zrobić, dodajmy i to dotyczące naszej wiary, byśmy wchodząc w Nowy Rok Pański 2019 z radością dali się prowadzić Bogu, które chce iść przed nami i błogosławić każdego dnia. Nasz Bóg, razem z nami, chce zrobić ten pierwszy, najważniejszy krok w stronę prawdziwej wolności.

 


Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu. Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy. Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzane nam zło.”

kard. Stefan Wyszyński

Część tekstu zaczerpnięta z kazania ks. Michała