„Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie”
Ich pierwszy dotyk, pierwsze spojrzenie w oczy. Czy wiedziała, jak przystawić Małego do piersi? Czy jak już się pojawił, to płakała ze wzruszenia, czy może ogarnął Ją lęk, że została Matką tak wyjątkowego Syna? Czy po rozwiązaniu wąchała mu delikatnie włoski, całowała stópki, słuchała, jak oddycha? Czy spała z Nim? Czy ciągle leżał w tym żłóbku? Płakał, czy może delikatnie mruczał, jakby świadomie chciał umniejszyć Matce trosk i pozwolić odpocząć? Skąd miała pieluszki?
Warunki spartańskie, betlejemska stajenka albo ciasna grota. Wokół siano i gałęzie, które przyniósł Józef. Pewnie nic więcej nie mieli. Może okrył Ją płaszczem, by było Jej cieplej? Nie wystarczyło, że zwierzęta chuchały ciepłymi oddechami, powoli przeżuwając siano. Mało szczegółów, jak na najważniejsze w historii ludzkości narodziny. Maryja rodzi Jezusa w sposób tak prosty, że aż niezrozumiały i w pewnym sensie wywrotowy dla współczesnych.
W tę cichą i świętą noc, szukajmy odpowiedzi na te pytania i zadajmy inne: „Dlaczego Bóg chciał być dzieckiem?”. Czy tylko dlatego, że po prostu nie mógł urodzić się dorosłym? Urodził się dzieckiem, by każdego roku, a może i częściej, kierować nasze myśli do czasów dzieciństwa. Niezależnie od tego, w jakim środowisku przyszło nam żyć i z jakimi trudnościami musieliśmy się zmagać, Boże Narodzenie każdego roku pozwala nam wracać do naszego dzieciństwa: do postaw, wartości, zachowań, wrażliwości, które w dzieciństwie były dla nas oczywiste, a wraz z upływam lat zostały gdzieś przez nas – dorastających i dorosłych zagubione. Powrót do tego wszystkiego – szczerego, niezafałszowanego, nieskazitelnego, spontanicznego – wymaga od nas przemiany. Do takiej przemiany co roku zaprasza nas Bóg w tajemnicy Swojego narodzenia.
W kolejne w naszym życiu Święta Bożego Narodzenia, kiedy wspominamy fakt, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”, możemy brać przykład z Maryi i Józefa, którzy stojąc przed wyjątkowo skomplikowanym zadaniem, mieli prawo być dwojgiem najbardziej zaniepokojonych i zdezorientowanych ludzi w historii. W czasie życiowych burz i zawieruch, kiedy doświadczamy lęku i niepewności, biorąc przykład z naszych przodków, możemy modlić się: „A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami!”. W chwilach doświadczeń niczego bardziej nie potrzebujemy, jak świadomości, że Bóg nam towarzyszy i może nas wyprowadzić z największych opresji. Uczmy się naśladować Maryję i Józefa. Oni robią trzy proste, ale istotne rzeczy: słuchają, kochają i ufają.
Te wydarzenia z Betlejem uświadamiają nam, że historia Bożego Narodzenia nie jest sentymentalną opowieścią rodem z twórczości Disneya. To opowieść o życiu. Więcej, to historia, która nie tylko pomaga nam zrozumieć nasze trudności, ale wymusza na nas, byśmy wreszcie dostrzegli tych, którzy znajdują się w położeniu trudniejszym niż nasze. Byśmy dostrzegli, że prawdziwa wiara nigdy nie jest oderwana od życia; że nie jest częścią wyuczonych religijnych zachowań, ale codziennością złożoną z tego wszystkiego, z czego składa się nasze życie. Byśmy może dostrzegli, że z wiekiem coraz mniej w nas dziecięcej ufności i wrażliwości. Historia Bożego Narodzenia, każdego roku na nowo przez nas przeżywana, to najpiękniejsze i najbardziej subtelne zaproszenie do przemiany życia. Zaproszenie, którego Autorem jest sam Bóg. Czy jesteśmy w stanie na to zaproszenie odpowiedzieć?