Sobota, 6.30. Bezlitosny budzik wyrywa mnie ze snu. To już? Walczę z sobą kilka minut. Wstaję. Adwent jest właśnie trochę jak poranna walka , jak stanie w przedsionku Kościoła: no dobrze, Panie Jezu, zacznijmy jeszcze raz, od nowa. Mimo tego, że zimno i ciemno. Poranną walkę udaje się wygrać także innym osobom. Pomimo tego, że jest sobota. Z tygodnia na tydzień coraz więcej świec rozświetla poranny mrok. Tylko przebudzonym w środku nocy można słysząc: spocznijmy nieco, rozpoczynające kazanie, zastanawiać się o jaką formę spoczynku chodzi. I wielu z tęsknotą myśli o pozostawionej ciepłej pościeli. Słowa błądzą jeszcze po sennym jeszcze umyśle. Dźwięk „Chwała na wysokości” przyjemnie budzi do życia. Kiedy kończy się Msza jest już jasno. Posileni chlebem życia, jakoś odważniej wyśpiewujemy„Wydajcie owoce godne nawrócenia” .
Idziemy na plebanię, a tam czeka ciepła herbatka, pachnący chleb. Niektórzy pieką przepyszne muf finki. Podziękowania za ostatnie pyszne czekoladowe. Przy stole posilamy się na dalszy dzień, budując wspólnotę. Dla wielu dojeżdżających do szkoły czy pracujących jest to jedyna szansa, by w adwencie wziąć udział w roratach. Gimnazjaliści, licealiści, studenci, młodzież pracująca. Po Eucharystycznej uczcie, uczta dla ciała. Drzwi szeroko otwarte. Te jadalni i te Kościoła. Jeszcze dwie soboty. Jeszcze dwie pobudki.
Dołączysz do nas?
Anna Gacek