Dar i tajemnica – Eucharystia i kapłaństwo

W Wielki Czwartek, przez ustanowienie Eucharystii i kapłaństwa oraz przez umycie nóg, Jezus wyraźnie ukazał apostołom zgromadzonym w wieczerniku sens swojej męki i śmierci. Wprowadził ich też w tajemnicę nowej Paschy i zmartwychwstania.

Na sali kłębi się gwar pracy. Czyszczą menażki, odświeżają numery, strugają łyżki z drzewa, iskają wszy… W jednym kącie tej sali, w wąskim przesmyku między dwupiętrowymi łóżkami, ustawiono taborecik. Na nim prosty krzyż. To ołtarz. Zamiast korporału – czysta biała chusteczka, na niej niewielka szklanka, nakryta świętym obrazkiem. Na talerzyku komunikanty podzielone na ćwiartki, bo nie wiadomo, kiedy będą następne. Wino zrobione z rodzynek dostarczanych w paczkach lub wraz z opłatkami przemycanymi zza drutów. Kapłan bez stuły i ornatu, w łachmanach więźnia, przykucnięty, w pozycji siedzącej rozpoczyna Najświętszą Ofiarę. Wokoło wtajemniczeni zasłaniają ten widok, by jakiś obcy nie spostrzegł, co się dzieje. Konsekrowane hostie zawija kapłan w białą chusteczkę, kładzie na piersi i w największym ukryciu za kupą kamieni, za węgłem baraku obozowego, rozdaje Komunię św. Niesie ją również konającym do szpitala obozowego. Codzienna msza św. była radością dla umierających szkieletów ludzkich. Opuszczeni przez wszystkich, garnęli się tłumnie do Jezusa, który zamieszkał wśród nich w Eucharystii i w osobach kapłanów.

Powyższe opowiadanie jest wspomnieniem jednego z księży obozowych okresu II wojny światowej. Dziś po raz kolejny obchodzimy pamiątkę ustanowienia Eucharystii, święto wszystkich kapłanów. Jeden ze znajomych księży na pytanie „Czym powinno być szczęście dla kapłana?”. Odpowiedział: „Szczęściem dla kapłana jest bycie blisko ludzi, zwłaszcza tych najsłabszych, jednak obok szczęścia jest też koszmar, a tym dla kapłana jest minąć się z człowiekiem tzn. zatracić ludzką wrażliwość, dobroć, chęć poświęcenia”.
W dzisiejszym świecie kapłanom stawiamy wysokie wymagania. Sami do końca nie wiedząc czego oczekujemy od kapłana. Czy ma to być kapłan pobożny, skupiony, rozmodlony, czy może przedsiębiorczy, zaradny …? Jak to zawsze bywa punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Raz chcemy księdza rozmodlonego, mówiącego nam, jak postępować, pokazującego nam Boga. Innym razem ma to być osoba twardo stąpająca po ziemi, dużo wymagająca, oraz słuchająca.
Często mówimy, że fajny to byłby kapłan taki „swojski” do tańca i różańca. Jednak gdzieś w zakamarkach serca, umysłu chcemy aby był „inny”, nadzwyczajny. Wiele razy można od nas usłyszeć, że kapłan powinien potrafić się przyznać do swojej słabości, swoich błędów. Jednak gdyby tak się działo, to znając ludzką strukturę mówilibyśmy „słabas”, „po co poszedł na księdza?” itp. Mamy bowiem zakodowane, że kapłan powinien być silny, nieskazitelny, bez wątpliwości, zawsze potrafiący doradzić. Idealnym księdzem byłby, taki który nie osądza, potrafi słuchać a nie oceniać. Jednak nasza natura pokazuje nas jako tych co domagają się od kapłana bezwzględności, bezkompromisowości, oraz ostrych wypowiedzi wobec różnych sytuacji i osób. Dlatego zadajemy sobie pytanie „Jakiego księdza chcemy?” .
Ksiądz to człowiek z normalnym sercem, urodzony bez koloratki, który nie spadł z nieba. Nie zna też „o zgrozo” odpowiedzi na wszystkie pytania, ma wątpliwości i swoje słabości. Doświadcza różnorodności tego świata, doświadcza milczenia Boga, samotności i niejednokrotnie wątłości wiary. Jest człowiekiem tak jak my. Czy takiego księdza chcemy?
Jednak nasze pragnienia i oczekiwania nie maja znaczenia. Zadaniem kapłana jest sprawowanie Eucharystii. Nikt go w tym nie zastąpi. Słowo ksiądz nie czyni z kapłana nadczłowieka. Księża z obozów nie byli „nadludźmi”, sprawowali Eucharystię aby dać ludziom nadzieję. Dlatego w tym dniu módlmy się o takich kapłanów, dających nadzieję.