Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?

Kiedy stajemy wobec Krzyża, na którym Jezus Chrystus oddał życie za zbawienie świata, milczenie wydaje się bardziej stosowne od słowa. Wobec zbawczej śmierci Jezusa wszelkie słowa są nieodpowiednie. W tej chwili cisza mówi znacznie więcej.

Jeden z amerykańskich myślicieli XX wieku, badając symbole religijne zauważył wśród twórców krucyfiksów masochistyczne nastawienie do człowieka i świata. Pod koniec swojego życia trafił do szpitala, gdzie na jednej ze ścian wisiał krucyfiks inny niż wszystkie, które widział do tej pory. Krzyż przedstawiał Chrystusa z rozłożonymi rekami w geście wielkiego triumfu. Wówczas powiedział: „To jest krucyfiks, który miałem nadzieję zobaczyć przez całe moje życie.”
Dziś znów słyszeliśmy wołanie Jezusa z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Wołanie wciąż aktualne, wykrzykiwanie przez miliony istnień ludzkich na całym świecie. Jednak czytając opis męki Jezusa, widzimy że nawet w obliczu śmierci nie myśli On o sobie ale o innych. Trzyma na swoich ramionach świat, abyśmy mogli normalnie w nim żyć.
Wpatrując się w krzyż powinniśmy uświadomić sobie, jak wielka miłość z niego przemawia. Widzimy tam Jezusa, który wygrywa, zwycięża, triumfuje. Powinniśmy sobie uświadomić, że bez względu na to jak wielki jest nasz krzyż, również możemy wygrać i triumfować. Na ten krzyż Chrystusa możemy patrzeć z wielu perspektyw. Jednak jako ludzie wiary, w chwilach doświadczeń powinniśmy mieć pewność, że Chrystus da nam wystarczająco mocy i siły abyśmy mogli pokonać trudności i ostatecznie zwyciężyć.
Bóg nigdy nie daje nam więcej, niż potrafimy udźwignąć. Niektórzy zniosą więcej inni mniej. Nawet gdybyśmy dostali do dźwigania część nieba, On będzie je niósł razem z nami. Nie będzie to ciężar ale wielki dar. Dar dla nas od samego Boga. Krzyż to także tajemnica, którą zapewne trudno nam zrozumieć. Między Niedzielą Męki Pańskiej a Niedzielą Zmartwychwstania jest tydzień. A to oznacza, że nasza droga do zrozumienia tajemnicy Krzyża może być bardzo długa. Jednak na końcu tej drogi, będzie stał zawsze On, ze swoimi ranami na dłoniach, nogach i boku. Z rękami rozłożonymi w geście triumfu.